18.05.2018
Nie tylko drobni akcjonariusze KCI S.A., Gremi Inwestycje S.A. (dawniej KCI Park Technologiczny Krowodrza S.A.), Dragmor Sp. z o.o. czy nieistniejących: Jupiter S.A., Eurofaktor S.A. (dawniej Gremi Inwestycje S.A.) mają lub mieli wątpliwą korzyść z bycia wspólnikami Grzegorza Hajdarowicza. Największym jego wspólnikiem jest po dziś dzień Skarb Państwa. W tym artykule opiszemy jak państwo polskie wyszło na spółce z Grzegorzem Hajdarowiczem.
Historia zaczęła się w roku 2000, kiedy pakiet kontrolny akcji Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „Kraków” S.A. (65% akcji) został przez Grzegorza Hajdarowicza zakupiony od XII Narodowego Funduszu Inwestycyjnego „Piast”. Zakłady WSK Kraków zostały uprzednio częściowo sprywatyzowane w ramach Programu Powszechnej Prywatyzacji właśnie poprzez NFI Piast. Skarb Państwa zachował pakiet 25% akcji spółki. Kilkanaście procent akcji było w posiadaniu łącznie kilkuset pracowników i byłych pracowników zakładów.
Grzegorz Hajdarowicz nie interesował się zbytnio przemysłową działalnością zakładu, która przynosiła straty i stopniowo się jej pozbył, wraz z pracownikami. Część produkcyjna została najpierw wniesiona aportem do spółki córki, a ta z kolei została sprzedana za kilka milionów złotych. Nowy właściciel przeniósł działalność produkcyjną w inne miejsce. Jednak w WSK Kraków (która zmieniła teraz nazwę na KCI Park Technologiczny Krowodrza S.A.) pozostała najcenniejsza część majątku: 10 hektarów gruntu w czworokącie ulic Wrocławskiej, Racławickiej, Łokietka i linii kolejowej Kraków-Katowice, w centralnej części Krakowa. Ten majątek znalazł się na celowniku Hajdarowicza. Nie zamierzał bowiem dzielić się nim ze wspólnikami.
Hajdarowicz wpierw przeniósł grunt w formie aportu do nowoutworzonej spółki córki: KCI Krowodrza Sp. z o.o. Przeniesienia majątku dokonano w listopadzie 2006 roku. Argumentem dla przeprowadzenia tej transakcji było to, że „działalność para-deweloperska prowadzona przez spółkę o ścisłych historycznych konotacjach produkcyjnych mogła być niekorzystnie postrzegana przez otoczenie biznesowe. (…) Umożliwi to równocześnie – poza wypracowaniem przejrzystego rachunku kosztów utrzymania i przynoszonych korzyści przy pełnym zastosowaniu zasad rynkowych – pełną koncentrację wszelkich dostępnych zasobów organizacyjnych na priorytetowym przedsięwzięciu.” – czytamy w raporcie finansowym. Założeniem miało być, że KCI Park Technologiczny Krowodrza utrzyma status właściciela wobec spółki córki i w ten sposób będzie odnosić korzyści z transakcji „przy pełnym zastosowaniu zasad rynkowych”. Wartość aportu (łącznie 9,5 ha, 0,4 ha w międzyczasie sprzedano spółce Grzegorza Hajdarowicza) została wyceniona na 61 mln złotych. Dało to w przeliczeniu 6,42 mln złotych za jeden hektar gruntu, co było adekwatną ceną jak na tamte czasy (2006), zważywszy że nieruchomość była zabudowana kilkoma starymi halami pofabrycznymi i jednym budynkiem biurowym, które także posiadały pewną wartość.
Po pozbyciu się działalności produkcyjnej, poza wspomnianą nieruchomością w KCI Park Technologiczny Krowodrza praktycznie nic szczególnie wartościowego nie pozostało. Sama spółka nie zatrudniała żadnych pracowników. Nie było zatem ekonomicznego uzasadnienia dla przenoszenia nieruchomości do kolejnej spółki. Ślady w dokumentach wskazują jednak, że Skarb Państwa wykazał minimalny opór wobec tej transakcji. W ten sposób Skarb Państwa stracił kontrolę nad najważniejszą częścią majątku KCI Park Technologiczny Krowodrza.
W latach kolejnych budynki pofabryczne były wynajmowane osobom trzecim. Funkcjonował dość zagmatwany układ, na mocy którego spółka KCI Park Technologiczny Krowodrza dzierżawiła budynki od swojej własnej spółki córki, po czym podnajmowała je osobom trzecim. Łącznie w posiadaniu KCI Krowodrza było około 40 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni użytkowej, które wynajmowano, co przynosiło rocznie między 6-8 mln złotych wpływów od najemców. Oprócz tego spółka prowadziła poboczne interesy z podmiotami powiązanymi z Grzegorzem Hajdarowiczem na których nie wychodziła najlepiej – w ten sposób utopiono kilka milionów złotych. Ale jeśli akurat w danym roku na interesach ze spółkami Hajdarowicza nie poniesiono szczególnej straty, pozwalało to na wypracowanie kilku milionów złotych czystego zysku. Jednak Skarb Państwa nigdy nie zobaczył z tych pieniędzy ani grosza dywidendy. Żadnych korzyści z posiadania akcji nie odnieśli również byli pracownicy WSK Kraków.
Najciekawsze jest jednak co się stało z gruntem, który teraz formalnie należał do spółki córki KCI Krowodrza. Korzystając z dobrej koniunktury na rynku mieszkaniowym w latach 2006-2008 Hajdarowicz zrobił dobry interes. Na części gruntu przy ul. Poznańskiej (3,4 ha) rozpoczął budowę, gdzie powstały 3 bloki mieszkalne (tzw. Kamienice Herbowe). Jednak myli się ten, kto uważa, że Skarb Państwa odniósł z tej inwestycji jakąkolwiek korzyść. Inwestycja była realizowana przez specjalnie powołaną do tego celu spółkę komandytową (KCI Development Sp. z o.o. Wrocławska spółka komandytowa), w której KCI Krowodrza posiadała… 10% udziałów. Do tego należy dodać 10% objęte przez zależną od KCI Park Technologiczny Krowodrza spółkę KCI Development Sp. z o.o. Pozostałe 80% udziałów objęły podmioty powiązane z Grzegorzem Hajdarowiczem oraz on sam osobiście. Inwestycje deweloperskie spółki komandytowej były i tak pośrednio finansowana przez KCI Krowodrza (kilkunastu milionów złotych pożyczki udzielono spółkom Hajdarowicza), a nawet wspomniane 3,4 ha przy ulicy Poznańskiej zostały przez KCI Krowodrza sprzedane do spółki komandytowej za 23 mln złotych – także na kredyt.
Inwestycja deweloperska okazała się sukcesem – Hajdarowicz zarobił kilkadziesiąt milionów. Zyski te zrealizował poprzez wypłacenie sobie sowitych dywidend oraz stopniową odsprzedaż posiadanych 80% udziałów w spółce komandytowej do kontrolowanych przez siebie spółek giełdowych: Jupitera oraz KCI, już na końcowym etapie inwestycji, po cenach, które już odzwierciedlały przyrost wartości gruntów i będącej na końcowym etapie zabudowie mieszkaniowej (za około 20 mln złotych). Jednocześnie znalazł sposób na to, aby zyskami z przedsięwzięcia nie podzielić się ze wspólnikami z KCI Park Technologiczny Krowodrza: Skarbem Państwa i byłymi pracownikami WSK Kraków. Zrobił interes na majątku, który miał służyć interesom wspólnym, ale znalazł sposób, aby zrobić go na boku. Skarb Państwa nie protestował.
W posiadaniu KCI Krowodrza pozostało jeszcze 6 hektarów gruntu. Jednak udział KCI Park Technologiczny Krowodrza w spółce KCI Krowodrza był sukcesywnie zmniejszany, z początkowych 100% do poniżej 40%, wskutek kolejnych operacji podniesienia kapitału. Finalnie spółka ta została wniesiona aportem do Jupitera przy okazji pamiętnego rozwodnienia kapitału w tej spółce w roku 2011, przeciwko któremu bezskutecznie protestowali mniejszościowi akcjonariusze. Sam Jupiter został z kolei przyłączony do jeszcze innej spółki giełdowej, którą kontrolował Hajdarowicz: KCI S.A. w 2015 roku. W ten sposób spółka KCI Park Technologiczny Krowodrza stała się znaczącym akcjonariuszem w spółce giełdowej KCI, której objęła 38,57% akcji, a grunt (po dalszej częściowej wyprzedaży zostało 5,4 ha) znalazł się finalnie w KCI.
Z pozornie korzystnym faktem przeniesienia gruntu do spółki giełdowej wiązała się bardzo istotna zmiana na niekorzyść KCI Park Technologiczny Krowodrza. Otóż Hajdarowicz ma na rynku kapitałowym bardzo kiepską opinię, wskutek czego akcje kontrolowanych przez niego spółek są notowane na giełdzie skrajnie nisko w stosunku do ich wartości majątkowej. Przykładowo: pod koniec roku 2015 kurs akcji KCI stanowił zaledwie 13% wartości księgowej. Przyczyną takiej a nie innej opinii o Hajdarowiczu na giełdzie są liczne niejasne transakcje, których dokonuje pomiędzy kontrolowanymi przez siebie spółkami giełdowymi a spółkami ze sobą powiązanymi lub bezpośrednio z samym sobą. Sprawa „Przekroju”, którą szczegółowo opisaliśmy jest tego jaskrawym przykładem, ale nie jedynym. Inną przyczyną skrajnego zaniżenia kursu akcji kontrolowanych przez Hajdarowicza spółek giełdowych jest permanentny brak wypłacania jakichkolwiek dywidend, nawet jeśli któraś ze spółek wykaże już jakikolwiek zysk. W spółce Eurofaktor zignorował on nawet wyrok sądowy uchylający uchwałę o podziale zysku. Jednocześnie sam Hajdarowicz wypłacał sobie quasi-dywidendy: standardem stało się obciążane spółek giełdowych opłatami za należący do niego znaczek towarowy „Gremi”, np.: giełdowy Eurofaktor (później Gremi Media) płacił Hajdarowiczowi za prawo korzystania z logo „Gremi” corocznie kilkaset tysięcy złotych, a spółka KCI płaciła nawet milion złotych rocznie (czy urzędnicy Skarbu Państwa wiedzą, że Grzegorz Hajdarowicz również spółkę KCI Park Technologiczny obciążał za korzystanie z należącego do niego znaku towarowego „KCI”?). Z kolei giełdowy Jupiter przez szereg lat płacił należącej do Hajdarowicza spółce Trinity Management Sp. z o.o. 7 mln złotych za „zarządzanie” swoim majątkiem. Nadto podejmowano szereg uchwał godzących w interesy akcjonariuszy mniejszościowych. Rezultatem była skrajna przecena wszystkich kontrolowanych przez niego spółek giełdowych: Jupitera, Eurofaktora i KCI.
Jednak Hajdarowicz potrafił taką sytuację obrócić na swoją korzyść. To twierdzenie jest pozornie nielogiczne – jaką korzyść może mieć akcjonariusz dominujący z niskiego kursu akcji kontrolowanych przez siebie spółek? Powinno być przecież odwrotnie – im więcej warte są akcje na giełdzie, tym więcej warty jest majątek dominującego akcjonariusza. Aby zrozumieć ten paradoks, wpierw trzeba zdać sobie sprawę, że nie chodzi tu o akcje spółek, ale o ich majątek.
Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie. Wyobraźmy sobie należący do spółki X majątek, np. budynek o wartości 100 mln złotych, który właśnie w tej wartości widnieje w jej aktywach. Jeśli zarząd X zechce „korzystnie” sprzedać budynek do podmiotów powiązanych z prezesem zarządu, pole manewru będzie niewielkie. Najbardziej naciągana wycena raczej nie może go wycenić poniżej 90 mln złotych. Można np. przenieść nieruchomość aportem do spółki córki Y. Wówczas wycenę takiej spółki dałoby się naciągnąć jeszcze trochę w dół, ale także niezbyt niewiele. Teraz wyobraźmy sobie, że spółka córka Y jest notowana na giełdzie, a jej kapitał akcyjny składa się ze 100 milionów akcji. „Akcje będą warte złotówkę, a spółka Y będzie miała kapitalizację rynkową 100 mln złotych” – powiedziałby zapewne jakiś naiwny analityk. Nic bardziej mylnego. Wystarczy zniszczyć reputację spółki Y, obciążając ją np. kilkoma opłatami za znak towarowy na rzecz akcjonariusza dominującego i podać to do publicznej wiadomości lub dokonać kilku podobnych – eufemistycznie mówiąc – „nietransparentnych” transakcji z podmiotami powiązanymi. Albo można podjąć uchwały naruszające interesy akcjonariuszy mniejszościowych. Wówczas akcjonariusze mniejszościowi wpadną w panikę i zaczną wyprzedawać akcje. Nie pojawią się żadni poważni inwestorzy, potencjalnie zainteresowani ich zakupem. Kurs akcji spadnie do 30 groszy, gdyż po tyle właśnie będą handlowali tymi akcjami miedzy sobą drobni akcjonariusze giełdowi, którzy nie mają żadnego wpływu na decyzje spółki. W rezultacie kapitalizacja rynkowa Y spadnie o 70%, pomimo że jej majątek może realnie spaść jedynie o 10% – na tym właśnie polegają skutki utraty reputacji na giełdzie. A spółka X będzie mogła pod takim pretekstem sprzedać spółkę Y do podmiotów powiązanych z prezesem, tak jakby była warta 30 mln złotych, pomimo, że jej majątek netto będzie wart 90 milionów. Wszak taka jest „rynkowa” cena spółki, nieprawdaż?
Błąd w takim rozumowaniu polega na tym, że rynek wycenia nie tyle spółkę, co jej akcjonariusza dominującego. Ale to jest dla niego już bez znaczenia – zdeprecjonowany kurs akcji spółki giełdowej stanie się pretekstem do ustalenia na jego podstawie cen transakcyjnych w takiej czy innej transakcji z podmiotami z nim powiązanymi. Nikt nie może zaprzeczyć, że taka a nie inna jest cena „rynkowa” akcji Y.
W oparciu skrajnie zaniżoną cenę rynkową akcji KCI na giełdzie Hajdarowicz dokonał – jako prezes zarządu KCI Park Technologiczny Krowodrza – w dniu 30 grudnia 2015 transakcji sprzedaży 2,28% akcji KCI, przy czym dokonał tej transakcji ze swoją spółką Gremi Sp. z o.o. jako stroną kupującą, czyli de facto z samym sobą. Wartość księgowa tych akcji wielokrotnie przewyższała cenę ich sprzedaży: wynosiła 9,2 mln zł, podczas gdy Hajdarowicz sprzedał sobie ten pakiet akcji za 1,2 mln zł. Jeśliby przyjąć, że spółka KCI prowadziła księgowość w sposób uczciwy, oznacza to, że w kategoriach czysto majątkowych spółka KCI Park Technologiczny Krowodrza straciła na tej transakcji 8 mln złotych. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że spółka Hajdarowicza Gremi Sp. z o.o. która kupiła te akcje, była znaczącym dłużnikiem KCI Park Technologiczny Krowodrza, bowiem pożyczył on sobie z kasy tej ostatniej kilkanaście milionów złotych. Ten „deal” sprowadza się do tego, że Hajdarowicz kupił od KCI Park Technologiczny Krowodrza majątek za 13% jego wartości za pieniądze… pożyczone z KCI Park Technologiczny Krowodrza. I to wszystko w sytuacji, kiedy sama spółka KCI Park Technologiczny Krowodrza przyznawała, że akcje KCI są niedowartościowane przez giełdowy rynek: „Spółka traktuje tą inwestycję jako pozycję długoterminową, oczekując istotnego zwiększenia wartości tej inwestycji do czego podstawą jest analiza fundamentalna sytuacji ekonomiczno finansowej KCI S.A. oraz niedowartościowanie tej spółki przez rynek giełdowy” – czytamy w raporcie rocznym za 2015 rok.
Na walnym zgromadzeniu KCI Park Technologiczny Krowodrza pytaliśmy o uzasadnienie ceny sprzedaży pakietu akcji KCI S.A. Reprezentujący zarząd prawnik Krzysztof Smul bez żenady przyznał, że to kurs rynkowy akcji KCI S.A. uznano za właściwą podstawę do ceny transakcyjnej. W taki oto sposób Hajdarowicz „zmonetyzował” sobie złą opinię o swojej osobie na rynku kapitałowym. Do tego właśnie posłużyła mu giełda – aby możliwie jak najtaniej przejąć dla siebie składniki majątku spółki w postaci akcji spółki publicznej.
W kwietniu 2016 reszta pozostałego po WSK Kraków gruntu (5,4 ha) została przez KCI sprzedana deweloperowi za kwotę 62 mln zł, co dało dobrą cenę 11,5 mln złotych za hektar:
Znaczącą część pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży gruntu Hajdarowicz przelał na konto swojej osobistej spółki Gremi Sp. z o.o. jako „pożyczkę”, powiększając swoje i tak już kilkudziesięciomilionowe zadłużenie wobec KCI do kwoty powyżej 100 milionów. W lutym 2017 wspomniana osobista spółka Hajdarowicza Gremi Sp. z o.o. została przyłączona do Gremi International Sarl, spółki którą Hajdarowicz założył w Luksemburgu.
W ten sposób rozeszło się całe 10 hektarów, które niegdyś były w posiadaniu WSK Kraków, a wierzyciel z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży tego majątku przeniósł się za granicę.
Teraz podsumujmy jak Skarb Państwa wyszedł na spółce z Grzegorzem Hajdarowiczem w ciągu tych kilkunastu lat.
Cofnijmy się do roku 2005. Spółka KCI Park Technologiczny Krowodrza nie prowadzi już żadnej działalności produkcyjnej i nie zatrudnia żadnych pracowników. Ale posiada duży majątek: 10 hektarów zabudowanego gruntu o wartości 61 mln złotych, przy minimalnym zadłużeniu. Poniżej prezentujemy bilans na koniec 2005 roku:
Tu istotna uwaga: wartość gruntu (użytkowanie wieczyste) nie była ujęta w księgach, co powoduje, że czytelnik bilansu nie widzi w nim faktycznej wartości aktywów spółki. Aby prawidłowo oszacować wartość majątku KCI Park Technologiczny Krowodrza należy do aktywów dodać wspomniane 61 mln złotych. Tak obliczona realna wartość majątku netto to około 80 mln złotych, co przeliczało się na około 120 złotych na akcję (w spółce wyemitowano łącznie 677 tys. akcji).
Gdyby cały ten majątek zachowano, to licząc wartość nieruchomości po cenie 11,5 mln złotych za hektar (po tyle Hajdarowicz sprzedał resztę gruntu w kwietniu 2016), to gdyby Skarb Państwa zdołał w odpowiednim czasie zapobiec jego wytransferowaniu i zachować stan posiadania, to majątek nieruchomy KCI Park Technologiczny Krowodrza wynosiłby dziś co najmniej 110 mln złotych. Do tego trzeba doliczyć wieloletnie wpływy z dzierżawy pofabrycznych nieruchomości, które najbardziej ostrożnie szacujemy w granicach 3-5 mln złotych rocznie, już po odjęciu wszystkich kosztów. Dałoby to kolejne kilkadziesiąt milionów złotych, zatem finalnie co najmniej 150 mln złotych w spółce, z czego ¼ (37,5 mln) przypadałaby Skarbowi Państwa. I to nie licząc jeszcze tego, co Hajdarowicz zarobił na inwestycji w bloki i grunty przy ulicy Poznańskiej, co także powinno być udziałem Skarbu Państwa, nie licząc tego co Hajdarowicz uzyskał ze sprzedaży części produkcyjnej dawnej WSK Kraków… Kilka procent z tego majątku stałoby się udziałem byłych pracowników WSK Kraków, którzy uwierzyli w hasła o Powszechnej Prywatyzacji. Z grubsza licząc na każdą akcję wypadałoby około 220 złotych.
A jaka jest rzeczywistość na dzień dzisiejszy?
Poniżej przedstawiono uproszczony schemat własnościowy styku interesów Hajdarowicza i Skarbu Państwa według stanu na koniec 2017:
A oto sprawozdanie finansowe spółki KCI Park Technologiczny Krowodrza za rok 2016:
Na koniec 2016 roku KCI Park Technologiczny Krowodrza posiada pakiet papierów coraz bardziej bezwartościowych w postaci akcji giełdowej spółki KCI (pakiet 33,11% akcji KCI, warty na dzień 31 grudnia 2016 około 15,6 mln złotych). Oprócz tych akcji spółka jest już praktycznie „pusta” – są tylko wierzytelności wobec spółek Hajdarowicza (16 mln zł) i drobne nieruchomości warte kilkaset tysięcy. Nie dysponujemy jeszcze sprawozdaniem finansowym za 2017 rok, ale raczej nie należy się spodziewać szczególnych zmian, w szczególności tego, żeby Grzegorz Hajdarowicz spłacił swój dług do kasy spółki. Wiemy na pewno, że na koniec 2017 roku KCI Park Technologiczny Krowodrza (teraz już przemianowane na Gremi Inwestycje S.A.) posiada niezmiennie 33,11% akcji KCI, warte na dzień 31 grudnia 2017 około 19 mln złotych, które Hajdarowicz w każdej chwili może sprzedać samemu sobie, po cenie „rynkowej”. Biorąc pod uwagę wycenę majątku spółki w oparciu o skrajnie zaniżony kurs akcji KCI na giełdzie, wartość majątkowa akcji Gremi Inwestycje wynosiła na koniec 2016 roku około 47 złotych na akcję. Zatem w przeliczeniu na akcję zamiast 220 złotych zostało 47 złotych.
Takie interesy można robić tylko ze Skarbem Państwa.
Cała kilkunastoletnia historia wystawia bardzo kiepskie świadectwo ministerialnym urzędnikom odpowiedzialnym za nadzorowanie własności Skarbu Państwa. Trudno powiedzieć, czy urzędnicy w ogóle zdają sobie sprawę z ekonomicznych skutków interesów prowadzonych przez Grzegorza Hajdarowicza dla państwowego majątku. W tej sprawie wysłaliśmy w październiku 2017 petycję do ministra Morawieckiego, naonczas odpowiedzialnego za nadzór właścicielski nad spółkami Skarbu Państwa. Treść petycji publikowaliśmy na naszej stronie internetowej:
http://www.forumakcjonariuszykci.pl/petycja-akcjonariuszy-gremi-inwestycje-s-a/
Na naszą petycję otrzymaliśmy odpowiedź już od jego następczyni. Jej treść nie nastraja zbyt optymistycznie:
http://www.forumakcjonariuszykci.pl/skarb-panstwa-bezradny/
Czy państwo polskie jest rzeczywiście aż tak bezradne w obronie swojej własności, jak wynika to z odpowiedzi na petycję? Trudno nam to sobie wyobrazić. Ministerstwo zatrudnia licznych urzędników, których jedynym zadaniem jest właśnie ochrona własności Skarbu Państwa. Powołano Prokuratorię Generalną – instytucję o kilkudziesięciomilionowym budżecie – specjalnie po to, aby reprezentować Skarb Państwa w sądach. Państwo dysponuje policją i prokuraturą, innymi służbami jawnymi i tajnymi. Dlaczego zatem nie ma możliwości zadbania o swój kilkudziesięciomilionowy majątek?
Skoro w chwili obecnej główną częścią majątku Gremi Inwestycje (tak obecnie nazywa się KCI Park Technologiczny Krowodrza) są akcje giełdowej spółki KCI, to nadzór właścicielski ze strony Skarbu Państwa wymaga przede wszystkim zainteresowania się tym, co dzieje się w grupie kapitałowej KCI. Skarb Państwa powinien dokładnie monitorować sytuację, która ma miejsce w grupie tych spółek. A dzieją się rzeczy ponure.
W ostatnich 3 latach Hajdarowicz przeprowadził w KCI serię transakcji z samym sobą na łącznie prawie dwieście milionów złotych. Szczegóły tych transakcji można znaleźć w raportach bieżących:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/KCI-Zawarcie-znaczacych-umow-7439429.html
Dwie pierwsze z tych transakcji (nabycie 26% udziałów spółki Presspublica Sp. z o.o. za łącznie 66 mln złotych w latach 2015-2016) opierały się o wycenę sporządzoną przez tzw. „niezależnego” biegłego. Problem w tym, że ta wycena (na abstrakcyjnym poziomie 252 mln złotych) oparła się o oderwane od realiów gospodarczych prognozy finansowe, zmyślone przez otoczenie Grzegorza Hajdarowicza. Innymi słowy – nie dokonano niezależnej wyceny, ale „samowyceny”. W wycenie popełniono liczne błędy metodologiczne, co także skutkowało jej dużym zawyżeniem. A to nie wspominając już o wyjątkowym jej niechlujstwie – popełniono nawet szkolny błąd rachunkowy na około milion złotych, skutkujący oczywiście na korzyść Hajdarowicza. Wraz z publikacją rocznego raportu finansowego KCI za 2017 rok pod naciskiem audytorów dokonano urealnienia wyceny holdingu Presspublica/Gremi Media. Rezultat: w bilansie skonsolidowanym KCI za 2017 rozpoznano ponad 110 mln złotych straty. Przypominamy, że samą Presspublikę Hajdarowicz nabył kilka lat temu od wydawnictwa Orkla i Skarbu Państwa w dużej mierze za pieniądze pożyczone z Jupitera i Eurofaktora, którym to później tę właśnie Presspublikę sprzedał, tyle że znacząco drożej – między innymi na podstawie wspomnianej powyżej „niezależnej” wyceny. W ten sposób wzbogacił się kosztem obydwu giełdowych spółek.
Trzecia transakcja wygląda jeszcze gorzej: to nabycie za 109 mln złotych obligacji podupadłej Alwernia Studios Sp. z o.o., (obecnie Gremi Park Sp. z o.o. – spółka ta zajmuje się „rzeczywistością wirtualną”), której bilans wykazuje olbrzymi ujemny kapitał własny. Wygląda całkiem podobnie jak bilans niesławnego Wydawnictwa Przekrój Sp. z o.o., którego niespłacalne długi nabył Eurofaktor od podmiotów powiązanych z Grzegorzem Hajdarowiczem o czym pisaliśmy już na naszej stronie internetowej.
W ten sposób Hajdarowicz „spłacił” ponad 100 mln złotych swojego zadłużenia wobec KCI, które uprzednio pobrał sobie z kasy spółki jako pożyczkę.
W lutym 2017 Hajdarowicz dorzucił jeszcze Presspublice (obecne Gremi Media S.A.) swój znak towarowy „Gremi”, za co pobrał sobie skromne 10 milionów złotych.
Tak oto Grzegorz Hajdarowicz rozdysponował wszystkie środki uzyskane ze sprzedaży cennych nieruchomości należących niegdyś do KCI czy KCI Park Technologiczny Krowodrza oraz majątek dawnego Eurofaktora (łącznie grubo ponad 100 milionów złotych). Na tych transakcjach wzbogacił się niepomiernie, jednak spółki giełdowe z którymi je zawierał, poniosły kolosalne straty, bowiem realna wartość majątku, który spółkom giełdowym sprzedał, była w naszej opinii ledwie ułamkiem tego, co sam sobie zapłacił. Czy urzędnicy Skarbu Państwa mają w ogóle świadomość przeprowadzania takich interesów? To już nie są opłaty za dzierżawę znaczka „Gremi” w wysokości miliona złotych rocznie. Mówimy o kwotach dziewięciocyfrowych, za które Hajdarowicz obecnie rozwija swoje prywatne interesy zagranicą. Wspomniany Luksemburg, gdzie przeniósł się z pieniędzmi uzyskanymi od KCI, to tylko przystanek. Zdobyty w opisany powyżej sposób majątek Grzegorz Hajdarowicz ewakuował jeszcze dalej, bo aż do Brazylii, kierując się – jak sam to zresztą przyznał – osobistym bezpieczeństwem:
http://www.forumakcjonariuszykci.pl/hajdarowicz-o-motywach-inwestowania-w-brazylii/
A co wynika z odpowiedzi na petycję akcjonariuszy mniejszościowych? Skarb Państwa ma kłopot aby wyegzekwować swoje najbardziej podstawowe kodeksowe uprawnienia w spółce w której ma ponad 25% akcji: nie potrafi zwołać walnego zgromadzenia. Bezradni urzędnicy próbują przerzucić problem do Komisji Nadzoru Finansowego, która nie jest organem kompetentnym w zakresie nadzoru właścicielskiego nad państwowym majątkiem. O interesy Skarbu Państwa nie zadba z pewnością lokalna prokuratura rejonowa, która nie ma ani motywacji ani kompetencji do takich spraw. Ministerstwo najwyraźniej nie wie na kogo zepchnąć problem. Przypominamy – za nadzór nad państwowym majątkiem w postaci spółek nadzorowanych odpowiedzialny jest Minister Przedsiębiorczości i Technologii, a nie KNF czy prokuratura.
Skarb Państwa przez wiele lat bezskutecznie próbował pozbyć się swojego pakietu akcji KCI Park Technologiczny Krowodrza. Jednak nie znalazł chętnego, który chciałby je nabyć po godziwej cenie. I jest oczywiste, że nie znajdzie – nikt racjonalnie myślący nie zechce zostać wspólnikiem Hajdarowicza, a on sam także nie jest zainteresowany w tym, aby kupić od Skarbu Państwa pakiet mniejszościowy po godziwej cenie, skoro ma już majątek spółki, którym nie musi się z nikim dzielić. W 2012 Ministerstwo Skarbu próbowało sprzedać pakiet swoich akcji po 48,5 zł za akcję, czyli za nieco ponad 8 mln złotych. Taka cena ofertowa wynikła z wyceny majątkowej sporządzonej w oparciu o kurs giełdowy posiadanych akcji spółki publicznej, który – jak wskazano powyżej – obciążony jest wysokim dyskontem w stosunku do wartości godziwej akcji. Zatem – akceptując takie założenia wyceny swojego majątku – Skarb Państwa albo pogodził się ze stanem rzeczy, który Hajdarowicz ukształtował w kontrolowanych przez siebie spółkach giełdowych, rujnując ich reputację na rynku kapitałowym, albo urzędnicy zwyczajnie nie mieli o tym wiedzy.
Od byłych pracowników WSK Kraków Hajdarowicz odkupuje akcje po… 10 złotych. Wielu z nich – nie widząc wyjścia z beznadziejnej sytuacji – sprzedało. Otrzymywali za to przeciętnie 3 tys. złotych (dla byłych pracowników przypadało w ramach prywatyzacji zwykle około 300 akcji), uznając, że jest to lepsze niż nic. Inni jednak zaparli się i nie sprzedają, licząc na to, że państwo przystąpi wreszcie do działania w obronie swojej własności. Chcąc nie chcąc, urzędnicy Skarbu Państwa muszą zmierzyć się z problemem. Jak na razie radzą sobie bardzo słabo. Jeśli nie wezmą się do pracy, to – biorąc pod uwagę tempo topnienia majątku KCI – za chwilę może się okazać, że cena 10 złotych będzie rzeczywiście odzwierciedlać rzeczywistą wartość akcji Gremi Inwestycje.
Piotr Szczęsny
Marek Ruman